środa, 19 marca 2014

Prolog

''-Jak się nazywasz?-Zapytał Niemiec.
-Nazywam się Thomas Roth.-Odpowiedziałem. Wykułem to imię na pamięć. Tak na prawdę nazywam się Harry Styles, jestem Polakiem, angielskiego pochodzenia. Urodziłem i wychowałem w Polsce, a teraz o nią walczyłem.
-Więc co Cię tu sprowadza, Roth?
-Przyjechałem by wdzięcznie wykonywać służbę u boku jednego z najlepszych.-Odpowiedziałem, a Niemiec popatrzył się na mnie i wypchał pierś do przodu.
'Nie schlebiaj sobie tak, stary szkopie'-pomyślałem.
-Bardzo cieszę się z twojej odpowiedzi. Możesz opowiedzieć coś o sobie?
-Jak wspomniałem nazywam się Thomas Roth, urodziłem i wychowałem w Berlinie, jednak w wieku szesnastu lat wyjechaliśmy z rodzicami do Anglii.-Opowiedziałem zmyśloną historię.
-Ile masz lat młodzieńcze?
-Mam 24 lata, pułkowniku-to chyba jedyna prawdziwa rzecz jaką dziś ode mnie usłyszy.
-Jesteś bardzo dobrze wychowany.
-Dziękuję-odpowiedziałem dumnie i lekko uśmiechnąłem. 
'Tak bardzo chcę Ci walnąć w twarz... Zabić... Mogę??'-W mojej głowie powstały słowa.
-Bardzo bym chciał, abyś pracował razem z moją ekipą, a teraz... Zapraszam Cię na herbatę do ogrodu.-Wstał zza swojego biurka, a ja zraz za nim.
Szliśmy szerokim korytarzem, słychać było tylko odgłosy naszych butów, które wydawały ciężki dźwięk. Gdy wyszliśmy z pięknego dworu, Niemiec usiadł na jednym z krzeseł na tarasie.
-Siadaj.-Powiedział. 
Wtem usłyszałem huk wystrzału, a zaraz potem ból przeszył moją rękę. Szybko upadłem na ziemię. Czekając pomiędzy grubymi donicami kwiatów. Spojrzałem na pułkownika. Snajper strzelił prosto w jego serce. Krew powoli wydobywała się z rany postrzałowej, a ręka Niemca spoczywała obok niego. Wstałem i wyjąłem broń z ręki szkopa. Schowałem się za drzwiami i uważnie obserwowałem okolicę. Usłyszałem krzyk tuż za mną. Odwróciłem się. Na środku korytarza stała żona postrzelonego w serce oficera. Chciała podbiec do męża, jednak ja powstrzymałem ją. Przytuliła się do mnie. Odwzajemniłem uścisk, jednak zaraz kobieta się wycofała.
-Musisz się schować. Idź do piwnicy. Ja Cię zawołam.-Powiedziałem powoli do niebieskookiej blondynki. 
Kobieta pokiwała głową i udała się do schodów, które prowadziły do piwnicy. 
Wychyliłem się lekko za framugę drzwi. Coś mignęło. Oddałem strzał. Usłyszałem krzyk i nowy wystrzał z karabinu, nie czekając dłużej strzeliłem osiem razy w prawie to samo miejsce. Schowałem się znów za framugę. Odczekałem chwilę-NIC. Zupełnie N I C! Albo go zabiłem, albo spieprzył... Moje oczy powoli się zamykały. Cholera zupełnie zapomniałem o tej cholernej ranie postrzałowej. 
-POMOCY!!-Krzyknąłem... A potem była już tylko ciemność''

-Jak długo będzie tu leżał?-Zapytała jakaś kobieta.
-Około tygodnia. Stracił dużo krwi, jest skrajnie wyczerpany.-Odpowiedział drugi głos kobiecy.
Otworzyłem oczy. Białe światło przez chwilę mnie oślepiło ale po chwili moje oczy się przyzwyczaiły. Koło mojego łóżka stała piękna blondynka w stroju pielęgniarki. Wyglądała cholernie seksownie. Włosy opadały na jej ramiona, a jej szczupłą sylwetkę podkreślił czarny pasek na biodrach.
-Wody..-wychrypiałem.
-Królewicz się obudził.-Powiedziała.-Zaraz ci coś przyniosę-dodała i oddaliła się.